niedziela, 6 grudnia 2015

Jestem nudziarą, M. Szwaja

Wybór książki polskiego autora na jeden z ostatnich dni bookathonu nie stanowił dla mnie problemu. W ramach mojego własnego pożegnania i swoistego hołdu przeczytałam "Jestem nudziarą" niedawno zmarłej Moniki Szwai. Autorka - osoba nietuzinkowa, od wielu lat stanowiła trzon kulturowy mojego rodzinnego miasta. To jej książki przybliżyły Polakom Szczecin jako piękne i sympatyczne miejsce do życia. To jej książki dają niesamowitą porcję optymizmu i ciepła. I mimo że wielu zalicza te powieści jako "literaturę kobiecą" ja znajduję w nich znacznie więcej niż tylko zwykłe romansidło. W jej książkach odnajduję atmosferę Szczecina, odkrywam na nowo zapomniane miejsca i smaki, wracam nawet do swojego liceum (żywcem wyjętego z powieści o której niżej, a które kończył syn autorki). Ale najważniejsze jest to, że jej książki potrafią wyciągnąć mnie z największego "doła".



"Jestem nudziarą" to pierwsza książka Szwai. Przedstawia losy Agaty Czupik, która zmuszona przez los rozpoczyna nową karierę - nauczycielki w liceum. Zmiana zawodu wiąże się ponadto z postanowieniem zmiany życia i zaprzestania bycia tytułową "nudziarą". I tak Agata "na czuja" uczy dzieci i się z nimi zaprzyjaźnia, zmienia swój styl i szuka miłości rozdarta między wesołym architektem a ponurym pilotem.

Fabuła może nie jest odkrywcza i innowacyjna - ot, wszystko prowadzi do szczęśliwego końca, ale przecież nie zawsze o nowości pisarskie chodzi. Książkę czyta się doskonale - szybko i z dużą przyjemnością. Bardzo odpowiada mi styl pisania - mocno ironiczny, z dużą dawką humoru. Główną bohaterkę charakteryzuje duży dystans do samej siebie i ciut mniejszy do otaczającego ją świata. Jest empatyczna i chociaż to "nudziara" (słucha muzyki klasycznej, ubiera się głównie na czarno, pierwszy raz zmienia pracę i w wieku 30 lat nie miała ani jednego męża :) ) potrafi podbić czytelnika w kilku pierwszych zdaniach.

Widać też, że to debiut. Kolejne książki - nadal pełne optymizmu i uroku - poruszają kwestie trudniejsze i boleśniejsze, natomiast tu wszystko prowadzi do szczęśliwego zakończenia. Nie uważam tego jednak za ogromny mankament - czasami człowiek potrzebuje gwarancji pomyślnego końca.

Mimo wszystkich wad, jakie ma ta powieść jest dla mnie książką świetną i godną polecenia. Mój egzemplarz - zaczytany na wszystkie strony - przeszedł już przez kilkanaście par rąk, których właściciele pożyczoną im książkę bardzo chwalili. Nic dziwnego. Książki Moniki Szwai są najlepsze na chandrę, jesień i chorobę.



Gdyby ktoś szukał czegoś więcej o książkach tej autorki polecam post cioci ebi, która też jest wielką fanką pisarki oraz służę wszelką możliwą pomocą.

1 komentarz:

  1. Jak tylko usłyszałam, że będziesz o pani Monice bookathonowo pisać, nie mogłam się doczekać ❤ Uwielbiam z całego serca każdą jej powieść i ciągle nie może do mnie dotrzeć, że jej już nie ma...
    Dziękować będę pewnie jeszcze wiele razy losowi, że kiedyś udało mi się z nią spotkać i porozmawiać. Niesamowita kobieta.
    Nie wiedziałam, że Szczecin to Twoje rodzinne miasto. Przypisałam Cię Poznaniowi :D

    OdpowiedzUsuń