niedziela, 6 grudnia 2015

Władca much, W. Golding

Kolejny dzień Bookathonu to książka wybrana przez kogoś innego. Tym razem skorzystałam z pomocy innych uczestników maratonu, którzy wybrali dla mnie "Władcę much". Przyznam się, że gdyby sami nie wybrali dla mnie tej książki przeczytałabym ją w ramach innego z wyzwań - to w końcu książka, która znajduje się na liście BBC i za którą Golding dostał Nobla.

"Władca much" to historia grupy chłopców, którzy w wyniku katastrofy znaleźli się sami na bezludnej wyspie. Samodzielnie muszą rozwiązać najpilniejsze problemy: ustalić sposób zarządzania, zapewnić sobie pożywnie oraz schronienie i zadbać o uzyskanie ratunku. Chłopcy stają zatem przed niełatwym zadaniem i próbują na nowo stworzyć społeczność.



Nie jest to książka łatwa i przyjemna, chociaż tak się zaczyna. Piękna plaża, wysokie temperatury, pod dostatkiem wody i owoców. Nikt nie zakłada najgorszego obserwując jak chłopcy tworzą swoje zgromadzenie, wybierają przywódcę i rozdzielają poszczególne role.Okazuje się, że życie na wyspie wcale nie jest miłą przygodą i że do przetrwania trzeba czegoś więcej niż samej zabawy. Dodatkowo funkcjonowania na wyspie nie ułatwia ścieranie się silnych osobowości - Ralfa i Jacka.

Książka jest napisana jest prostym językiem (dostosowanym do bohaterów), a akcja toczy się wartko. Z zapartym tchem śledzimy rozwój wypadków i mamy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Pozbawiona wyraźnych interpretacji zachowań pozwala nam na samodzielnie osądzenie co jest dobre a co złe, do obrania własnej strony. Jednocześnie pokazuje coraz większy wpływ instynktów na życie społeczności - jak izolacja od kultury potrafi zniszczyć i wypaczyć relacje.

Bohaterowie książki są intrygujący i świetnie zbudowani. W większości przypadków nie poznajemy ich przeszłości ani ich życia wewnętrznego, nie możemy zatem ich obiektywnie ocenić. Jedynym odczuciem o którym mówi się głośno jest wszechogarniający strach, czasem pojawia się jeszcze tęsknota. 

W trakcie czytania zdarzało mi się pogubić w wypowiedziach, często traciłam sens dyskusji, nie byłam w stanie śledzić jej toku. Jest to jedyna rzecz, która bardzo przeszkadzała mi w odbiorze całości. Być może wynikała z tłumaczenia.

"Władca much" jest książką niesamowitą. Krótka historia, zamknięta w 12 rozdziałach, zostawia z ogromem refleksji i przemyśleń. Bardzo żałuję, że książka ta nie trafiła do polskiego kanonu lektur (moim zdaniem współczesne szkoły przepełnione przemocą - nie tylko fizyczną, mogłyby wiele zyskać na literackim przedstawieniu konsekwencji tejże).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz