wtorek, 26 sierpnia 2014

Na dobry początek

Blogów o książkach - takich poważnych i takich mniej na serio, z recenzjami treści książek lub ich wydania, z opisami fabuły i ocenami w przeróżnych skalach - jest pewnie milion albo i więcej. Mój blog zapewne nic do tej sfery nie wniesie. Mimo wszystko zamierzam dzielić się tu przemyśleniami o książkach, które wpadły mi w ręce, które przeczytałam, pokochałam lub znienawidziłam i o których nie mogę przestać myśleć. Ponadto zamierzam dzielić się tutaj efektami mojego małego "eksperymentu": jakiś czas temu wymyśliłam sobie, że taki autor w zasadzie to wie, że jego książki się sprzedają i podobają się lub nie; wydawało mi się jednak, że bardzo miłym gestem byłoby dostarczenie mu informacji "Hej. Czytałam Twoją książkę i jest super. Gratuluję". I od kiedy tak pomyślałam staram się tak robić - odnajduję maila do autora i piszę mu krótką wiadomość. Jak na razie tylko raz zostałam zignorowana, a otrzymane maile zwrotne były zawsze bardzo miłe. I o tym też będę pisać, a co.

Co do książek - będzie to najczęściej literatura młodzieżowa i szeroko pojęta fantastyka. Czasem znajdzie się też pewnie coś innego: jakaś literatura kobieca, publicystyka czy klasyka - nie mam zamiaru się ograniczać!

Blog jest w pełni subiektywny. Nikt nie musi zgadzać się z moim zdaniem, chętnie poczytam Wasze opinie w komentarzach.


Na dobry początek: 

K. Cass "Rywalki".

Kojarzycie taki reality show - "Kawaler do wzięcia"? W tej książce o to chodzi. Po czwartej wojnie światowej przywrócono królestwa (bo kto im broni?) a społeczeństwo podzielono na klasy. Kiedy książę osiąga pełnoletność przeprowadza się w królestwie wielki konkurs, którego laureatki (po jednej z każdej prowincji) trafiają do pałacu. I spośrod nich książe wybierze sobie żonę. Główna bohaterka, America (jak patriotycznie!)  w konkursie startować nie chce, bo jest już śmiertelnie zakochana. Pod wpływem matki i ukochanego zgadza się jednak wystartować w eliminacjach (tu duży czynnik odgrywają pieniądze) i... zostaje porzucona przez ukochanego i przechodzi dalej w eliminacjach! Wraz z 34 dziewczętami trafia do pałacu i stara się zdobyć serce księcia! Dodajmy, że książę nie jest wcale sztywnym i zadufanym w sobie facetem i mamy komplikacje godne Harlquina.

Tak można zarysować w skrócie początek fabuły.
Spotykałam się z opiniami, że to historia Kopciuszka w potencjalnej przyszłości, ale ja bym w tą stronę nie szła - Kopciuszek chciała iść na bal i nie oddała wcześniej serca innemu. A do tego nie miała kochającej rodzinki. Księżniczki są fajne, ale nie na siłę!

Książka wpisuje się w nurt popularnych teraz książek o nastolatkach, które zmieniają otaczający je świat i robią to z hukiem. I koniecznie muszą to być dziewczyny. I koniecznie musi być dwóch facetów: obaj obłędnie przystojni, obaj wspaniali, silni i wysportowani i oczywiście diablo inteligentni i obaj zainteresowani tą jedną jedyną. Bo dziewczyna jest piękna, mądra, dobra i poświęci się dla bliskich, więc jak jej nie kochać?! Straszny banał, ale całe szczęście, że tutaj chociaż dziewczyna nie musi się od początku tłuc ze wszystkimi wkoło - jakoś nudzi mnie opcja wojowniczych dziewcząt powielana po wielokroć. Dodajmy do tego wszystkiego kamery i strojne kiecki i mamy przepis na sukces. Bo, jak można się domyśleć, książka jest bestsellerem. I przyznam się, wcale mnie to nie dziwi. Książka wpisuje się w trend; czyta się ją szybko i sprawnie; czasem się człowiek pośmieje, czasem może i wzruszy, dialogi są wartkie i akcja się nie ciągnie. Do tego stopnia, że czekam na drugi tom z lekką niecierpliwością i na pewno Wam o nim napiszę :)