niedziela, 6 grudnia 2015

Kalamburka, M. Musierowicz

Książka nagrodzona - i jak tu coś wybrać. Nagrodzonych książek, które chciałabym przeczytać są setki! A tu ta jedna w ramach bookathonowego wyzwania nr 4. I wtedy mnie olśniło. Może to wpływ ostatnio przeczytanego "Feblika" (bardzo fajnego zresztą), może spotkania autorskiego z Autorką (zdecydowanie NIE fajnego), tak czy inaczej zdecydowałam się na książkę ukochaną, słusznie nagrodzoną i niesamowitą, czyli "KALAMBURKĘ".

Wydanie z 2001 roku, zaczytane strasznie, bo biblioteczne (swojego nie posiadam - muszę to koniecznie zmienić)

"Kalamburka" to 14 tom Jeżycjady, który poświęcony jest postaci dotychczas drugoplanowej, chociaż bardzo ważnej - Melanii Borejko. Mila, żona Ignacego (filologa i erudyty), matka czterech córek nie miała łatwo. W tej książce poznajemy większą część jej życia - od narodzin aż po jej 65 urodziny. Poznajemy jej młodość, pierwsze wyzwania, pierwsze sympatie oraz okres buntu. Mila staje się dla nas nie tylko ostoją rodziny Borejków, ale autentyczną bohaterką opowieści. Jej historia jest bardzo mocno spleciona z historią Poznania i gdzieś w tle ta książka jest też o tym.

Co jest takiego w tej książce, że jest inna niż pozostałe tomy Jeżycjady? Przede wszystkim koncepcja. Opowieść zaczyna się w Sylwestra 2000 roku a kończy w roku 1935. Takie "cofanie w czasie" sprawia, że książkę traktujemy nie jak tradycyjną opowieść, ale bardziej realne wspomnienia (uporządkowane, bo 1. to jest jednak książka, 2. Mila jest raczej osobą uporządkowaną), taką nostalgiczną podróż, w którą wyruszamy z główną bohaterką. W tle pojawiają się osoby nam doskonale znane z poprzednich tomów jak i zupełnie nowe, równie ciekawe (Stanisława Majewska - genialna postać, podobnie Gizela). I co urzeka mnie najbardziej w tym tomie - ta rozpiętość czasu pozwala autorce nie tylko na mocniejsze osadzenie bohaterów w wybranej przestrzeni, ale przede wszystkim przybliża z tego "ludzkiego" punktu widzenia wydarzenia rzeczywiste, historyczne: V pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski, strajki na wybrzeżu z lat 70, wydarzenia z marca 1968, Poznański Czerwiec 1956, wojnę i próby odbudowania kraju po wojnie, w nowej rzeczywistości. Wszystkie te wydarzenia, przedstawione z punktu widzenia ich uczestników nabierają (przynajmniej dla mnie) realności i stają się dużo bardziej emocjonalne (a co za tym idzie wzruszające). Bo ja naprawdę czytając opis tłumów na placu Mickiewicza miałam łzy w oczach. Może jako historyk podchodzę do tego w specyficzny sposób, w końcu czytałam o tym wszystkim nie raz, znam całe tło etc., może porusza mnie to bardziej, bo po śmierci Jana Pawła II w takim tłumie stałam i wiem jak bardzo przeżywa się to wspólne "bycie" - nie ważne z jakiego powodu, ale wydaje mi się, że inaczej się chyba nie da traktować tej książki.

I oprócz niesamowitego języka, tego legendarnego wręcz "ciepła" i moralizmu (a nie moralizatorstwa) ta książka Musierowicz niesie jeszcze duży ładunek emocjonalny, historyczny i patriotyczny (?).

I naprawdę rozumiem dlaczego ta książka została nagrodzona (Nagroda Dużego Donga, Nagroda Biblioteki Raczyńskich, nominacja do nagrody Polskiej Sekcji IBBY).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz