piątek, 19 września 2014

Jedyna?

K. Cass, Jedyna.

Ostatni tom serii o eliminacjach na księżniczkę Illei (recenzja pierwszego tomu tutaj, recenzji drugiego nie ma, ale może być – chcecie?). I co tu napisać? 

....

Mimo wszystkich zawirowań do jakich dochodzi w 2 tomie America zostaje w Pałacu (co oczywiście było do przewidzenia). Po „pożegnaniu” z Maxonem czuje się z nim jeszcze silniej związana, jednocześnie traci jednak jego zaufanie (i tak chłopak był cierpliwy). Maxon zauważa, że Ami nie jest potencjalnie jedyną wybranką i mimo swoich uczuć próbuje poznać pozostałe kandydatki. Ma mu to pomóc podjąć mu ostateczną decyzję.

Przed dziewczętami stawiane są kolejne wyzwania: wystąpienia w biuletynie, uroczystość „Osądzenia”, bal, na który mają zaprosić odpowiednich gości. Wszystkie zadania ułożone są tak, żeby America miała z nimi jak największy problem. We wszystkim czuć rękę króla.
Jednocześnie przez cały czas ostatnie 4 dziewczęta zbliżają się i nawet Celeste (moja ulubienica!) przedstawiona jest pozytywnie i zaprzyjaźnia się z Americą. Jednego "złego" mniej. 

Rozwinięto także wątek rebeliantów. Co prawda, w moim odczuciu, w stopniu niedostatecznym, ale nie można mieć wszystkiego. 

I co najważniejsze – America wreszcie podejmie decyzję. I przestanie miotać się między gwardzistą a księciem. Nie zdradzę Wam z jakim wynikiem. Powiem jednak, że obaj dostaną to na co zasłużyli J

Tom 3 i ostatni pełen jest dramatycznych zwrotów akcji. America przedstawiana jest jako potencjalna bohaterka i jedyna nadzieja dla Illei. Szczególnie jeśli będzie wspierać Maxona, który w końcu nie jest tak zły i podły jak jego tatuś (Long live the King!). Cały czas wkurza mnie to wyidealizowanie bohaterów – nawet jeśli America postępuje koszmarnie głupio to miała przecież bardzo dobre intencje (dobrze to podsumowano: „intencje dobre, ale pomysły najgorsze”), Maxon i Aspen są idealni i tylko Kota i Król (rebeliantów jako bohatera zbiorowego pominę) nie są doskonali (ale za to są najgorsi z najgorszych). I jak tu czytelnik ma sam ocenić bohaterów, skoro autorka tak ładnie ocenia ich sama? 

 Zgodnie z panującym wśród pisarzy „trendem” ginie kilkoro ważniejszych postaci (nie wiem jak Wy, ale ja wciąż nie pozbierałam się po ostatnim tomie Harrego, BTW po cichu liczę na to, że Riordan nie pójdzie tym tropem w ostatnim tomie Olimpijskich Herosów).
Sama książka jest taka jak pozostałe tomy – bardzo dziewczęca, bardzo prosta i do przeczytania w kilka godzin i odłożenia na półkę. Poleciłam ją mojej siostrzenicy (skoro 9 latka ogląda Pamiętniki Wampirów i kocha się w Damonie to taka historia nie zrobi na niej aż takiego wrażenia) i polecam ją młodszym czytelniczkom. Starszym tylko jeśli nie mają nic innego do roboty albo potrzebują odstresowania.  Krótko mówiąc szału nie ma. 

Dodam tylko, że zgodnie z kolejnym "trendem" planowane jest wydanie serii opowiadań uzupełniających. Pierwsze z nich "Książe i gwardzista" ma ukazać się już tej jesieni. Ponownie nakładem wydawnictwa Jaguar. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz