poniedziałek, 1 grudnia 2014

Temat lektur na tapecie.

Minister (ministra?) Edukacji Narodowej usłyszała (wreszcie) głos ludu i postanowiła przyjrzeć się bliżej liście lektur. Zmiany chce wprowadzać od początku, czyli od najniższego etapu edukacyjnego, w którym lektury występują. Jak czytamy na stronie Ministerstwa to, co obecnie czytają uczniowie podstawówek, nie sprawdza się. Lista lektur jest przestarzała, opiera się na pozycjach, które nie współgrają ze znaną dzieciom rzeczywistością. Ministerstwo w braku zainteresowania lekturami na tak wczesnym etapie widzi przyczynę niskiego odsetka osób czytających zarówno wśród młodzieży jak i wśród dorosłych. Rozwiązaniem mają być konsultacje społeczne, w których każdy może zaproponować do 5 lektur, które powinny stanowić nowy kanon lektur szkolnych. Żeby zachęcić Polaków do uczestnictwa w ankiecie ogłoszono nawet konkurs, w którym do wygrania jest czytnik e-booków. Wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę Ministerstwa. 

Temat lektur wraca regularnie. Na moim blogu (który istnieje ciut ponad trzy miesiące) pojawia się już trzeci raz. Może w przemyśleniach Pani Minister faktycznie coś jest, skoro kanon lektur tak często daje nam do myślenia. Czy to oznacza, że klasyka odchodzi do lamusa, a wartości jakie niesie przestają być ponadczasowe? Czy też może współczesne dzieciaki nie potrafią korzystać z wyobraźni na tyle, żeby klasykę zrozumieć? Albo czy nauczyciele stali się tak mało przekonujący, że nie potrafią wyrwać dzieci z wirtualnego świata? I czy zmiana lektur zmieni cokolwiek w podejściu młodych nieczytelników? I jeszcze: czy książki lubiane przez najmłodszych po wpisaniu w kanon dalej będą się cieszyć popularnością czy stracą cały urok, bo TRZEBA je przeczytać.

www.demotywatory.pl
www.demotywatory,pl


O książki pozwoliłam sobie zapytać uczniów szkoły podstawowej w mojej rodzinie. Mimo że pochodzą z rodzin „czytających”,  twierdzą, że książek czytać nie lubią. A lektury szkolne im się nie podobają. Oliwia, ku mojemu przerażeniu, nie przeczytała nawet Akademii Pana Kleksa, książki na tyle kultowej (przynajmniej dla mojego pokolenia), że w sobotę idziemy na jej ekranizację większą grupą. Ot, taki prezent mikołajkowy. J

Pozostało więc zapytać najbardziej zainteresowanych jakie książki im się podobają, jakie chcieli by omawiać w szkole. Fajnym pomysłem wydaje mi się wprowadzenie komiksów – dużo obrazków (a jak uczyli mnie na pedagogice jesteśmy społeczeństwem wizualnym) a w dobrze dobranym komiksie wartości też znajdziemy. Innym pomysłem jest wprowadzenie książek nowszych np. serii Zwiadowcy czy książek dla młodzieży Zafona. I choć czasem wydaje mi się, że to przecież dzieci i na niektóre książki są za małe przypomina się, że Oliwia (4 klasa) uwielbia Damona z Pamiętników Wampirów i nic już mnie nie dziwi.

Jeśli ja miałabym dorzucić coś od siebie – niech to będą książki, które nie tylko bawią, ale pokazują jak zmagać się z coraz częstszymi problemami jakie mają dzieciaki – ADHD, dysleksją, chorobami, prześladowaniem (także wirtualnym) czy brakiem czasu/uwagi rodziców. Może, kiedy w książkach znajdą coś co przemówi do nich zauważą, że literatura może być fajna. I mimo wszystko nie rezygnowałabym z klasyki. Jakoś nie wyobrażam sobie świata, w którym dzieci nie będą znały bajek Andersena i Braci Grimm czy wierszy Brzechwy.



Ciekawe jak skończy się ankieta ministerstwa. Jeśli wyniki zostaną podane do wiadomości publicznej na pewno o tym napiszę. Czy szkoły podstawowe czeka literacka rewolucja? A jeśli tak to jak sobie z nią poradzą (np. z zakupem nowych lektur do bibliotek) i kto na tym zyska (wydawnictwa przygotowujący opracowania i streszczenia?). W ankiecie swój głos oddałam, do czego zachęcam i Was. I mimo zmian (oby) w dobrym kierunku ciągle czuję jakiś wewnętrzny niepokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz