E. Cherezińska, Gra w kości
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma
dolinami był sobie... – tak zaczynały się bajki mojego dzieciństwa. Potem
poszłam do szkoły i poznałam inne „bajki” – też o księżniczkach i dzielnych
rycerzach – historię. To były świetne opowieści, bo PRAWDZIWE. Są na nie
dowody. Czy Roszpunka istniała nie wiadomo, podobnie rzecz ma się z
Kopciuszkiem, a taki Jagiełło istniał naprawdę i naprawdę dokopał Krzyżakom pod
Grunwaldem. I to w historii lubię najbardziej.
I mimo że powinnam się cieszyć, że historia inspiruje
pisarzy i a oni ją propagują w swoich książkach, denerwuje mnie nieziemsko
historical ficition. Wymyślanie dialogów, podpinanie różnych emocji,
przeplatanie postaci fikcyjnych z rzeczywistymi działa mi bardzo na nerwy. Dla
mnie to trochę jak fałszerstwo. I dlatego od razu zaznaczam, że jestem
uprzedzona i do takich książek podchodzę jak pies do jeża. Zresztą każdy, kto
miał okazję spotkać mnie po lekturze „Przysięgi królowej” autorstwa C.W. Gortner
wie, jak bardzo sfrustrowana byłam.
Książki Cherezińskiej polecało mi wiele osób. Zaczęłam od
te, o której słyszałam najmniej, a która stanowić miała największą próbę, bo Zjazd
Gnieźnieński od podstawówki uważam za jedno z najważniejszych wydarzeń w
średniowiecznej historii Polski* i nie chciałabym, żeby ktoś te odczucia zmieniał.
Akcja książki zaczyna się w 997 roku, kiedy to na misję wyrusza
z Gniezna św. Wojciech z rodu
Sławnikowiców, znajomy cesarza Ottona III. Ten biskup praski, znienawidzony
przez czeskiego władcę porzucił stolec biskupi i za zgodą stolicy Piotrowej
wybrał żywot misyjny. Wraz z przyrodnim bratem Gaudentym wyrusza z Gniezna do Prus. Z
Gniezna, bo u Bolesława Chrobrego, polskiego księcia, zatrzymał się jego
najstarszy brat; do Prus, bo to poganie, ale mniej brutalni niż pogańscy Połabianie.
Jak wiemy z historii św. Wojciech ginie śmiercią męczeńską,
a jego zgon i kanonizację politycy próbują wykorzystać po swojemu. I tak Otton
III ze swoimi zausznikami chce zbudować wielkie Imperium, oparte na idei
chrześcijańskiej, a Bolesław Chrobry, prowadzący szeroko zakrojoną politykę,
chce zdobyć koronę i uwolnić się spod wpływu biskupstw niemieckich. Kiedy plany
obu bohaterów się krzyżują dochodzi do znanego wszystkim Zjazdu
Gnieźnieńskiego.
Świat przedstawiony przez Cherezińską jest zbudowany
naprawdę solidnie i rzetelnie. Autorka opiera się na badaniach historycznych i
archeologicznych, jej książkę konsultował zresztą profesor Przemysław
Urbańczyk, realia historyczne są zatem zachowane.
Akcja dzieje się kilku różnych miejscach przedstawiając
historię symultaniczne z dwóch perspektyw: księcia Bolesława i Cesarza Ottona.
Pozwala to na dogłębną analizę wydarzenia i zapoznanie się ze wszystkimi możliwymi
konsekwencjami poszczególnych decyzji i wydarzeń. Podoba mi się, że Bolesław
przedstawiony jest jako doskonały polityk, który prowadzi szeroko zakrojoną
politykę, dba o swoje państwo i poddanych, jest świetnym wodzem i „prawdziwym
facetem”.
Jest to dla mnie szczególnie miłe, że Bolesław jest moim ulubionym
władcą (i podziwiam go nawet wbrew profesorom, którzy twierdzą, że bardzo
osłabił państwo i przyczynił się do pierwszego kryzysu). Bardzo ciekawie
zbudowana jest także postać Ungera oraz przekonująco wytłumaczono podejmowane
przez bohaterów działania. Zrozumiałe jest też dla mnie otoczenie cesarza
kręgiem zaufanych ludzi – tak niesamowita koncepcja jaką było odnowione
imperium rzymskie w duchu monarchii chrześcijańskiej, z jej wszystkimi
szczegółami raczej nie mogła powstać w głowie jednego człowieka.
Dodatkowym atutem jest wydanie. Mimo że okładka do
najpiękniejszych w mojej opinii nie należy, zorientowanie się laikom w treści
książki ułatwiają zamieszczone na wewnętrznej części okładki mapy, plany grodów
i budynków oraz zamieszczone w aneksie drzewa genealogiczne i słownik zwrotów
łacińskich.
Raziło mnie natomiast wprowadzenie bardzo silnej motywacji
emocjonalnej poszczególnych bohaterów. Nie chcę tu powiedzieć, że bohaterowie
byli w rzeczywistości pozbawieni uczuć! Wydaje mi się, że do głowy człowieka
wejść się nie da (szczególnie jeśli ten nie żyje od prawie 1000 lat), a
przyjęcie pewnych interpretacji ich zachowań może narzucać sposób ich
postrzegania. Uwielbienie Gerberta dla cesarza jest w mojej opinii w pełni
zrozumiałe, ale odniosłam wrażenie, że wychowawca kreowany jest tutaj na
homoseksualistę zakochanego w swoim wychowanku. I byłoby to dla mnie zrozumiałe
gdyby istniały ku temu choćby przesłanki (a z tym się nie spotkałam; jeśli coś
mi umknęło – poprawcie mnie, proszę!). Wydaje mi się jednocześnie, że Cherezińska
za słabo podkreśliła wyjątkowość tej postaci na tle tych czasów.
Mimo mojego uprzedzenia do książek tego typu, Cherezińskiej
należy pogratulować. Książkę czyta się bardzo dobrze. Akcja jest wartka,
opowieść trzyma się faktów historycznych, bohaterowie są fascynujący. I mimo
mojej pierwotnej niechęci książkę polecam i sama sięgnę do innych publikacji
tej autorki.
* Kiedy byłam w podstawówce razem z klasą przygotowywaliśmy apel dla całej szkoły z okazji 1000-lecia Zjazdu. Przytaczaliśmy wtedy kroniki, opisywaliśmy wydarzenie i krótko mówiąc Zjazd od tej pory uwielbiam. :) Pani Zosi - mojej wychowawczyni i historyczce z podstawówki jestem za to wdzięczna do dnia dzisiejszego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz