czwartek, 16 października 2014

Kości

E. Cherezińska, Gra w kości

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma dolinami był sobie... – tak zaczynały się bajki mojego dzieciństwa. Potem poszłam do szkoły i poznałam inne „bajki” – też o księżniczkach i dzielnych rycerzach – historię. To były świetne opowieści, bo PRAWDZIWE. Są na nie dowody. Czy Roszpunka istniała nie wiadomo, podobnie rzecz ma się z Kopciuszkiem, a taki Jagiełło istniał naprawdę i naprawdę dokopał Krzyżakom pod Grunwaldem. I to w historii lubię najbardziej.
I mimo że powinnam się cieszyć, że historia inspiruje pisarzy i a oni ją propagują w swoich książkach, denerwuje mnie nieziemsko historical ficition. Wymyślanie dialogów, podpinanie różnych emocji, przeplatanie postaci fikcyjnych z rzeczywistymi działa mi bardzo na nerwy. Dla mnie to trochę jak fałszerstwo. I dlatego od razu zaznaczam, że jestem uprzedzona i do takich książek podchodzę jak pies do jeża. Zresztą każdy, kto miał okazję spotkać mnie po lekturze „Przysięgi królowej” autorstwa C.W. Gortner wie, jak bardzo sfrustrowana byłam.
Książki Cherezińskiej polecało mi wiele osób. Zaczęłam od te, o której słyszałam najmniej, a która stanowić miała największą próbę, bo Zjazd Gnieźnieński od podstawówki uważam za jedno z najważniejszych wydarzeń w średniowiecznej historii Polski* i nie chciałabym, żeby ktoś te odczucia zmieniał.

Akcja książki zaczyna się w 997 roku, kiedy to na misję wyrusza z Gniezna św. Wojciech  z rodu Sławnikowiców, znajomy cesarza Ottona III. Ten biskup praski, znienawidzony przez czeskiego władcę porzucił stolec biskupi i za zgodą stolicy Piotrowej wybrał żywot misyjny. Wraz z przyrodnim bratem Gaudentym wyrusza z Gniezna do Prus. Z Gniezna, bo u Bolesława Chrobrego, polskiego księcia, zatrzymał się jego najstarszy brat; do Prus, bo to poganie, ale mniej brutalni niż pogańscy Połabianie.
Jak wiemy z historii św. Wojciech ginie śmiercią męczeńską, a jego zgon i kanonizację politycy próbują wykorzystać po swojemu. I tak Otton III ze swoimi zausznikami chce zbudować wielkie Imperium, oparte na idei chrześcijańskiej, a Bolesław Chrobry, prowadzący szeroko zakrojoną politykę, chce zdobyć koronę i uwolnić się spod wpływu biskupstw niemieckich. Kiedy plany obu bohaterów się krzyżują dochodzi do znanego wszystkim Zjazdu Gnieźnieńskiego.





Świat przedstawiony przez Cherezińską jest zbudowany naprawdę solidnie i rzetelnie. Autorka opiera się na badaniach historycznych i archeologicznych, jej książkę konsultował zresztą profesor Przemysław Urbańczyk, realia historyczne są zatem zachowane.
Akcja dzieje się kilku różnych miejscach przedstawiając historię symultaniczne z dwóch perspektyw: księcia Bolesława i Cesarza Ottona. Pozwala to na dogłębną analizę wydarzenia i zapoznanie się ze wszystkimi możliwymi konsekwencjami poszczególnych decyzji i wydarzeń. Podoba mi się, że Bolesław przedstawiony jest jako doskonały polityk, który prowadzi szeroko zakrojoną politykę, dba o swoje państwo i poddanych, jest świetnym wodzem i „prawdziwym facetem”. 
Jest to dla mnie szczególnie miłe, że Bolesław jest moim ulubionym władcą (i podziwiam go nawet wbrew profesorom, którzy twierdzą, że bardzo osłabił państwo i przyczynił się do pierwszego kryzysu). Bardzo ciekawie zbudowana jest także postać Ungera oraz przekonująco wytłumaczono podejmowane przez bohaterów działania. Zrozumiałe jest też dla mnie otoczenie cesarza kręgiem zaufanych ludzi – tak niesamowita koncepcja jaką było odnowione imperium rzymskie w duchu monarchii chrześcijańskiej, z jej wszystkimi szczegółami raczej nie mogła powstać w głowie jednego człowieka.


Dodatkowym atutem jest wydanie. Mimo że okładka do najpiękniejszych w mojej opinii nie należy, zorientowanie się laikom w treści książki ułatwiają zamieszczone na wewnętrznej części okładki mapy, plany grodów i budynków oraz zamieszczone w aneksie drzewa genealogiczne i słownik zwrotów łacińskich.


Raziło mnie natomiast wprowadzenie bardzo silnej motywacji emocjonalnej poszczególnych bohaterów. Nie chcę tu powiedzieć, że bohaterowie byli w rzeczywistości pozbawieni uczuć! Wydaje mi się, że do głowy człowieka wejść się nie da (szczególnie jeśli ten nie żyje od prawie 1000 lat), a przyjęcie pewnych interpretacji ich zachowań może narzucać sposób ich postrzegania. Uwielbienie Gerberta dla cesarza jest w mojej opinii w pełni zrozumiałe, ale odniosłam wrażenie, że wychowawca kreowany jest tutaj na homoseksualistę zakochanego w swoim wychowanku. I byłoby to dla mnie zrozumiałe gdyby istniały ku temu choćby przesłanki (a z tym się nie spotkałam; jeśli coś mi umknęło – poprawcie mnie, proszę!). Wydaje mi się jednocześnie, że Cherezińska za słabo podkreśliła wyjątkowość tej postaci na tle tych czasów.


Mimo mojego uprzedzenia do książek tego typu, Cherezińskiej należy pogratulować. Książkę czyta się bardzo dobrze. Akcja jest wartka, opowieść trzyma się faktów historycznych, bohaterowie są fascynujący. I mimo mojej pierwotnej niechęci książkę polecam i sama sięgnę do innych publikacji tej autorki.



* Kiedy byłam w podstawówce razem z klasą przygotowywaliśmy apel dla całej szkoły z okazji 1000-lecia Zjazdu. Przytaczaliśmy wtedy kroniki, opisywaliśmy wydarzenie i krótko mówiąc Zjazd od tej pory uwielbiam. :) Pani Zosi - mojej wychowawczyni i historyczce z podstawówki jestem za to wdzięczna do dnia dzisiejszego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz