piątek, 26 czerwca 2015

Percy Jackson



W ramach kolejnego wyzwania należało sięgnąć po książkę, które została zekranizowana. Moim wyborem stał się „Percy Jackson i bogowie olimpijscy. Złodziej pioruna” autorstwa Ricka Riordana. I najpierw słów kilka o książce (nie będą one ani odkrywcze ani zaskakujące, bo o Percym od 2002 roku napisano już tyle, że głowa mała, ale głupio bym się czuła pomijając tę kwestię).





Percy ma 12 lat i trudne dzieciństwo – dysleksja, ADHD i totalny pech, wszystko to sprawia, że w ciągu sześciu lat został wyrzucony z sześciu szkół. Ojca nigdy nie poznał, ojczyma nienawidzi, mamę kocha ponad wszystko. Ma jednego kumpla i kolejne nudne wakacje przed sobą,  a przynajmniej tak mu się wydawało.  Nagle okazuje się, że bogowie greccy istnieją , a Olimp mieści się w Nowym Jorku. A skoro bogowie istnieją to istnieją i herosi. I niestety potwory, które herosów widzą najchętniej w ramach niedzielnego obiadu. I kiedy potwory zaczynają polować na młodego Jacksona i odnajduje się biologiczny tatuś, który ma właśnie rozpocząć wojnę ze swoim bratem życie Percy’ego nie może być nudne.

Osobiście książkę bardzo, bardzo, bardzo lubię. Ma sympatycznych bohaterów, wartką akcję i świetnie prowadzoną narrację. Nie to jednak stanowi o jej głównej zalecie. Riordan w sposób bardzo ciekawy i prosty przybliża mitologię i historię starożytną (w innych seriach sięga po mitologię rzymską i egipską, a na jesienią czeka nas spotkanie z nową serią, tym razem opartą na mitologii nordyckiej) i za to, jako niedoszła nauczycielka historii jestem mu wdzięczna. Autor trzyma się ściśle wiedzy historycznej, dba o detale i jest bardzo szczegółowy. Sprawienie, że te koszmarne starocie, które nikomu na nic się nie przydają stają się na nowo zjadliwe, a nawet ciekawe jest chyba największym sukcesem tej książki. W ramach ciekawostki warto dodać, że Riordan stworzył i udostępnił też całą serię pomocy naukowych do wykorzystania na lekcjach. 

Bohaterowie serii o Olimpijskich Herosach w wykonaniu Virii. Percy oczywiście na środku :)


Podoba mi się też przesłanie historii Percy’ego – każdą wadę można przekuć na zaletę i chociaż na pierwszy rzut oka wydajesz się „łajzą” możesz być prawdziwym herosem. Dla dzieciaków, których coraz więcej zmaga się z wszelkimi dysfunkcjami  i ADHD (takimi prawdziwymi, a nie wynikającymi z lenistwa czy braku wychowania) ta książka stanowi pewnego rodzaju zapewnienie, że i tak są super. Riordan opowieść stworzył, żeby przekonać o tym swojego syna, teraz przekonuje tysiące dzieciaków na całym świecie. I dobrze.

Genialna BLOND Annabeth autorstwa niezrównanej Virii.


A teraz dwa słowa o ekranizacji. Podjął się jej Chris Columbus (ten od pierwszych trzech części Pottera), obsada była iście gwiazdorska (chociaż głównych bohaterów, no oprócz Grovera, bo Brandon T. Jackson jest obłędny, wolę z rysunków Virii) i smuci tylko to, że bardzo mocno odeszli od oryginału. A szkoda.  Wprowadzone zmiany (m.in. pominięcie kluczowego wątku z Kronosem) sprawiło, że ekranizacja kolejnych części straciła sens. I chociaż efekty są super i film ogląda się przyjemnie to książka wydaje się tysiąc razy lepsza.


 Jeśli ktoś nie czytał książki ani nie oglądał filmu polecam najpierw obejrzeć a potem przeczytać. W ten sposób zyskacie więcej frajdy – przynajmniej ja tak miałam. Jedynym minusem może być fakt, że niektóre postaci przybiorą twarze znanych aktorów – dla mniej Chejron już zawsze będzie wyglądał jak Pierce Brosnan, a Meduza jak Uma Thurman. 

Jeszcze raz - Uma Thurman jako Meduza i Pierce Brosnan jako Chejron,

Kolejne wyzwanie zaliczone, a teraz wracam do dzisiejszej lektury, czyli nie przeczytanego bestselleru. U mnie wyzwanie można połączyć z wyzwaniem pierwszym (o dokończeniu książki porzuconej). Czytam bowiem książkę której już w liceum będąc nie strawiłam z powodu jej głupoty i okropnej narracji (i to zanim hejt na tę książkę był modny). Jak na razie opinii nie zmieniłam, ale kto wie co będzie po ostatniej kropce.  Jako że książka ta znajduje się na liście pozycji najczęściej czytanych na świecie to uznałam, że dam jej drugą szansę. Jak się chyba już domyślacie, czytam „Zmierzch” S. Meyers.

I jako że muszę pilnie wyjechać nie wiem czy uda mi się jutro opublikować notatkę o Zmierzchu i podsumowania Bookathonu. Jeśli nie – spodziewajcie się notatki w poniedziałek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz