wtorek, 23 czerwca 2015

Mechaniczny Anioł, C. Clare



Jak już mogliście zauważyć jestem kobietą lękliwą. Przerażają mnie m.in. prequele i sequele. Sięgając po taką książkę nie mogę pozbyć się wrażenia, że to nie będzie nic nowego. I że chociaż historia jest (często w detalach) inna, a bohaterowie noszą inne imiona jest to tylko kalka historii oryginalnej. Z tym odczuciem „Mechanicznego Anioła” C. Clare zakupiłam już dawno, ale po niego nie sięgnęłam. Stał sobie na półce, ładnie uzupełniał kolekcję, ale zawsze znalazły się książki, które wydawały się ciekawsze, bardziej oryginalne, bardziej fascynujące, czasem po prostu lepsze. 

I choć piszę to z ciężkim sercem – moje przeczucia się sprawdziły. 



Nie chcę być źle zrozumiana. To nie jest ZŁA książka. Ona jest nawet bardzo dobra. Świetnie się ją czyta – akcja jest płynna, język prosty i pasujący do historii, sama opowieść wciąga i trzyma w napięciu. Ponad 400 stron przeczytałam bez większego problemu, angażując się w lekturę i historię Tess i reszty. Tylko, że dla mnie to było znowu to samo.  (SPOILER ALERT!) Tess będąca kalką Clary, czyli dziewczyna, która odkrywa prawdę o sobie i swojej rodzinie, a na dodatek staje w obliczu nowego świata, z którym musi się pogodzić i w którym musi się odnaleźć  (ba, każda z nich ma nawet swoją pasję, której poświęca dużo czasu i do której odwołuje się na każdym kroku) i Will będący (marną) kopią Jace’a, czyli chłopak z problemami, tajemnicami, niby taki kpiący i ironiczny bad boy, ale zakochuje się prawie od pierwszego wejrzenia.  Do tego specyficzny parabatai, który głównego bohatera zawsze rozumie i wszystko mu wybacza,  mało sympatyczna na pierwszy rzut oka młoda Nocna Łowczyni, zły brat i dosyć przewidywalna intryga.  Ja naprawdę rozumiem, że to są przodkowie bohaterów z Darów Anioła i pewne cechy muszą zostać zachowane i podkreślone, ale bez przesady. 

Jedyny powiew świeżości i to całkiem udany stanowią dla mnie automatony. Zapachniało mi tu całkiem nieźle steam punkiem. I to w lepszym wydaniu niż np. w Mechanicznych Pająkach C. Bomann. Za sam pomysł C. Clare należą się wyrazy uznania.  Książkę doskonale uzupełniają też odpowiednio dobrane cytaty z literatury. Autorce trzeba przyznać, że reasearch zrobiła całkiem niezły.  Jako historyczka doceniam też wysiłek włożony w oddanie realiów epoki. I chociaż epoka wiktoriańska uważana jest za złoty okres w historii Anglii należy pamiętać, że to też okres wielkich zmian gospodarczych przy ściśle obowiązujących konwenansach społecznych. Dzięki zagubieniu Tess i podejściu Jessamine wydaje się to nieźle oddane. (wszelkie odstępstwa do realiów wytłumaczone są w posłowiu).

Fajnie wiedzieć też skąd wziął się Church i że Magnus zawsze był odjazdowy (na innych blogach podczytałam, że Kroniki Bane'a też są niezłą lekturą, może się przekonam?). 

Krótko podsumowując: książka jest naprawdę fajna i sięgnę po kolejne części (pewnie zaraz po Bookathonie), ale bez nastawiania się na coś „nowego”. I może Clare uda się mnie zaskoczyć.





To moja pierwsza Bookathonowa książka z wyzwania. 467 stron. Całkiem nieźle. Dzisiejsze wyzwanie stanowiło dla mnie nie lada problem – książka, z gatunku, po który najrzadziej sięgam. Moją pierwszą myślą były podręczniki do matematyki/fizyki mojego męża, ale im dałam spokój - w końcu z wyzwania też powinnam czerpać jakąś przyjemność. Padło na powiastki filozoficzne i tak zapoznałam się dzisiaj z książką „Pan Ibrahim i kwiaty Koranu”. I jak zwykle po takiej lekturze nie wiem co napisać. Może do jutra coś wymyślę.


Wracam do Boookathonu i jego wyzwań. Za wszystkich czytających (w Bookathonie i nie tylko) trzymam kciuki, za nieczytających zresztą też (może zaczną czytać).

5 komentarzy:

  1. Ojojoj, a ja kupiłam całą Mechaniczną serię... Ale na razie odłożyłam i kiedyś przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że mimo mojej opinii seria Ci się spodoba i nie będziesz żałować zakupu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie książka nie przypadła za bardzo do gustu, bo była niemalże kopią Darów anioła, choć przy serii, którą rozpoczęłaś, są mniej irytujące postaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko ja uważam Diabelskie Maszyny za kalkę :)

      Usuń
    2. No tak głupio było napisać tylko, "uważam tak samo", bo nie miałam możliwości niczego więcej dodać, bo ujęłaś dosłownie wszystko XD To tak sobie pierdyknęłam pełnokrwiste zdanie :P Tu lubiłam postaci, choć trójkąt mnie wnerwiał, za to w darach, to tylko Magnnus mnie nie denerwował :D

      Usuń