Stęskniłam się za smokami. Z tęsknoty tej sięgnęłam po
serię, która już od dłuższego czasu stoi na moim regale, ale do tej pory do
niej nie „dojrzałam”. Na wszystko jednak przychodzi czas, przyszedł więc i na serię
A.R. Reystone „Dziewiąty mag”. Dzisiaj kilka słów o pierwszym tomie.
Wyobraźcie sobie, że istnieje świat równoległy. Jest piękny,
częściowo dziki i przepełniony magią. Mieszkają tam smoki, pegazy, driady,
centaury, gobliny, chochliki, trolle, a ludzie mają magiczną (większą lub
mniejszą) moc. „Cywilizowana” część tego świata zamieszkuje 9 miast, którymi
władają naczelni magowie (co ciekawe, jest ich tylko 8, o dziewiątym magu krążą
wyłącznie legendy). Przed wszelkim złem miasta chronią magiczne kopuły, korpus
oficerski oraz, żyjące z ludźmi w symbiozie, smoki. Niestety tym ostatnim
wiedzie się coraz gorzej – jest ich coraz mniej. Naczelni magowie postanawiają
zatem sprowadzić ze świata równoległego konsultanta, który pomógłby smokom wrócić
do formy. Zupełny przypadek sprawia, że konsultantem zostaje Ariel – świeżo rozwiedziona
lekarz weterynarz z „naszego” świata. Po przekroczeniu portalu musi odnaleźć
się w nowym świecie, uratować smoki i nie zdradzić, że jest kobietą.
Teraz pewnie myślicie: co?! Tak, świat równoległy jest
bardzo patriarchalny i bardzo szowinistyczny. Rozumiem zamysł autorki, ale od
początku bardzo mi to przeszkadzało. Kreacje bohaterów są także ciut naciągane –
nie wierzę w ideały. Natomiast smoki… smoki są świetne zawsze. Tu także
przedstawione są jako bardzo mądre, bardzo silne, sympatyczne i majestatyczne
stworzenia. Smok jako bohater sprawdza się w moim odczuciu zawsze.
Duży plus stanowi ponadto wydanie. Bardzo ładna okładka,
jednolitość w wypadku wszystkich trzech tomów i doskonałe graficzne rozwiązanie
podziału tekstu (kolejne części oddzielone są maleńką sylwetką smoka).
Poszczególne części książki są na tyle krótkie, że to pozycja w sam raz do
tramwaju czy do przeczytania w trakcie przerwy. Wydawnictwu „Nasza Księgarnia”
składam gratulację za naprawdę dobrze wykonaną pracę.
Podobają mi się także dialogi. To one sprawią, że fabuła –
chociaż przewidywalna – jest momentami porywająca i na pewno zabawna (poczucie
humoru autorki bardzo mi odpowiada). Jeśli weźmie się to pod uwagę i doda
bardzo swobodny styl narracji „Dziewiątego maga” ocenić można jako książkę
łatwą i przyjemną. Nie należy liczyć na natłok przemyśleń i multum kwestii do
rozważenia (może po za aspektami czysto feministycznymi i ucisku biednych
chochlików) – to bardziej książka, która pozwoli oderwać się na chwilę od
rzeczywistości i spędzić miło popołudnie.
Jeśli sięgnięcie po nią z takim nastawieniem, na pewno przypadnie Wam do
gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz