poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Obietnica krwi, B. McClellan

O książce Brian’a McClellan’a Obietnica krwi słyszałam już wcześniej. Ba, kilka razy nawet oglądałam ją w księgarniach zawsze jednak odkładałam z myślą, że są książki ciekawsze. To nie tak, że książka mi się nie spodobała, bo miała kiepski opis, brzydką okładkę czy niezbyt trafne cytaty z recenzji – nie. Jakoś do mnie nie przemawiała. Ale dostałam ją (dobra – dostaliśmy, ale bądźmy szczerzy – Michał jej raczej nie przeczyta) niedawno i nadeszła jej kolej. Moje pierwsze wrażenia: O rany jaka byłam głupia! Głupia, bo pozwoliłam sobie na czytanie książek przeciętnych, kiedy na wyciągnięcie ręki miałam perłę. 
  


Więc krótko o fabule:
Marszałek polny Tamas (prochowy mag nota bene) wraz ze swoją armią i kręgiem osób zaufanych ma dosyć nieodpowiedzialnego i egoistycznego króla, który w nosie ma swoich poddanych. Szalę goryczy przepełnia chęć zawarcia przez władcę tzw. ugód, czyli umowy z sąsiednim państwem na mocy których umorzone zostaną jego dług w zamian za obrócenie całego państwa w wasala Kezu. Ugody oraz osobista tragedia Tamasa popycha go do drastycznych działań, czyli obalenia władcy, wymordowania szlachty i całej królewskiej kamaryli. Ostatnie słowa magów sprawiają, że Tamas – zamiast cieszyć się zwycięstwem i próbować opanować pogrążony w chaosie kraj ma jeszcze inne problemy do rozwiązania. 

Jeśli opis Was nie zachęcił, prześledźmy i omówmy najważniejsze składowe książki:
Po pierwsze fabuła – sam pomysł nie jest może jakiś nowatorski. Ot, w co drugiej książce (od mitologii począwszy) mamy królobójców. W tej historii jednak nie walka o tron jest najważniejsza. Z każdą stroną śledzimy poczynania Marszałka, które mają na celu opanowanie i polepszenie złej sytuacji państwa. Tamas musi zmierzyć się z problemem biedy, głodu, bezrobocia i nadchodzącej wojny. Dodajcie do tego mnóstwo intryg i otrzymacie państwo ogarnięte chaosem. To właśnie te wątki są według mnie najbardziej pociągające w całej historii. Ale to nie koniec. Autor bowiem stworzył drugi kluczowy wątek – nazwałabym go religijnym – oraz kilkanaście wątków pobocznych.  Nie jest to jednak historia tak skomplikowana jak Gra o tron. Całość sprawia, że fabuła jest naprawdę wciągająca. 

Od razu zaznaczę – nie jest to książka „babska”. Ale to tylko jej plus. Nie znajdziemy tu wzdychania i rozbudowanych wątków miłosnych bądź (ku mojemu utrapieniu coraz popularniejszych) rozbuchanych wątków erotycznych. Natomiast każdy kto kocha opis Tolkienowskiej bitwy o Helmowy Jar (bądź Helmowy Parów) będzie czuł się usatysfakcjonowany. Opisy działań wojennych i potyczek – sam miód! Aż słychać salwy, przeładowywaną broń i pojedyncze strzały, aż czuć zapach prochu. Naprawdę majstersztyk.

Bohaterowie. To właśnie tu kryje się to, co u McClellan’a spodobało mi się najbardziej. Każda z postaci wykreowanych przez autora jest przemyślana, charakterystyczna i kompletna. Urzekł mnie sposób, w jaki każdy bohater uzyskał prawo do posiadania uczuć i wątpliwości. Każda postać ma rozbudowaną sferę psychiczną, każdej możemy zajrzeć „do środka” i poznać go od tej strony. Dzięki temu bohaterowie stanowią cały wachlarz osobowości, nie są kalkami i nie są dwu wymiarowi. Jednocześnie autor pozostawia czytelnikowi ich ocenę, nie wartościuje ich w nachalny sposób, nie kreuje świata czarno-białego.  I tak można podziwiać odwagę i upór Tamasa, jednocześnie uważając go za zimnego drania (albo myśleć o nim, że to taki lepszy Napoleon), czuć dumę z dokonań Taniela i uważać go za idiotę, polubić Adamata i czuć irytację na myśl o jego działaniach. Dodatkowo, poprzez rozwijające się z każdą stroną intrygi nie możemy być w stu procentach pewni czy bohater, do którego zdążyliśmy się przywiązać nie okaże się zaraz podłym zdrajcą. Tak - kreacja postaci stanowi chyba najmocniejszy punkt tej książki.



Po trzecie świat. Tu się autor rozszalał. Założenia są takie: istnieje dziewięć państw (na jednym kontynencie jak rozumiem, bo inne państwa są za oceanem), założonych przez bogów. Na czele każdego stoi król. Królowi doradza kamaryla złożona są z czarowników (nazywanych Uprzywilejowanymi). Magią posługują się jeszcze prochowi magowie (czyli Naznaczeni), którzy czerpią swoje siły z prochu strzelniczego i którzy przede wszystkim mają moce z prochem związane  oraz Zdolni, czyli osoby posiadające jeden dar rozwinięty słabiej lub mocniej. No i są oczywiście zwykli ludzie.

Autor bardzo fajnie skupił się na opisach stworzonego świata, przybliżając nam jego geografię, demografię oraz kulturę. Mnie do pełni szczęścia zabrakło w książce map (które są w m.in. trailerze), np. takiej która przedstawiałaby granice Dziewięciu. No, ale ja lubię mapy. 



Język jest prosty. Sprzyja to prowadzonej narracji, sprawia że książkę czyta się szybko i z dużą przyjemnością. Jednocześnie zastosowany język podkreśla, że główni bohaterowie to żołnierze. Jeśli szukacie zatem pięknych zdań, wysublimowanej retoryki – szukajcie gdzie indziej. Tu wszystko jest jasne, proste i klarowne, ale jednocześnie kompatybilne z głównymi założeniami.

Co do wydania – okładka jest świetna i nie ma  co się nad nią rozwodzić. Korekcie umknęły ze dwie literówki, ale to drobiazgi. No i brakuje map.

Dla mnie ta książka wchodzi w kanon książek ulubionych. Jest poruszająca i naprawdę wciąga.  I to od pierwszej strony.  Czytanie tej książki to nie dobra zabawa. To niesamowita przygoda.  Po cichu odliczam dni do premiery kolejnego tomu i solennie obiecuję, że przeczytam (i kupię) wszystko co spod ręki McClellana'a wyjdzie a zostanie przetłumaczone na Polski. 

I jeśli jeszcze tego nie wywnioskowaliście – POLECAM SERDECZNIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz