Ostatnio czytałam sporo kryminałów oraz innych książek
raczej dla starszych czytelników*, dlatego czas na odmianę. Sięgnęłam zatem
znów po książkę dla młodzieży. Tym razem padło na Wybranych autorstwa C.J. Daugherty.
Główną bohaterką książki jest Ally , zbuntowana nastolatka,
która co rusz wpada w tarapaty. Jej bunt nie wynika jednak tylko z okresu
dojrzewania, ale także z problemów rodzinnych. Po kolejnym aresztowaniu
bezsilni rodzice podejmują decyzje o wysłaniu Ally do prywatnej szkoły z
internatem. Szkoła jest bardzo specyficzna: oprócz (ukochanych przeze mnie)
mundurków, obowiązuje mnóstwo zasad (m.in. zakaz używania wynalazków XX wieku
oraz opuszczania szkoły po zmroku). Mimo wszystko świat Ally zaczyna się
układać – zarówno dzięki nowym przyjaciółkom jak i miłości. Dopiero z czasem
Ally odkrywa, że pod piękną powłoką szkoły kryje się coś więcej.
Po książkę sięgnęłam głównie ze względu na mundurki na
okładce. Wiem, wiem – przerażające. Przyznam się jednak, że historia Ally
naprawdę mnie wciągnęła. Narracja jest prowadzona żywo, nie ma często
spotykanego „przegadania”. Każdy przytoczony opis budynków/sal/strojów ma w
książce zastosowanie i nie stanowi wypełniacza stron co jest dużym plusem
książki. I chociaż początek nie trzyma w dużym napięciu, to druga połowa
książki wynagradza nam to z nawiązką.
Autorce udało się ponadto fajnie odwzorować świat
nastolatków. Przedstawione w książce problemy nie są odległe od tego co spotyka
bardzo wielu współczesnych młodych ludzi: konieczność wzięcia udziału w wyścigu
szczurów po jak najlepsze wykształcenie i pracę, pogoń dorosłych za karierą i
pieniędzmi, a co za tym idzie pozostawienie dzieci na drugim lub trzecim
planie. Oczywiście nie zabrakło także MIŁOŚCI. I to oczywiście w postaci
miłosnego trójkąta. I chociaż takie trójkąty w 99% strasznie mnie irytują, to sytuacja, w którą
wpakowała się Ally jest opisana całkiem „strawnie”. Rzadko zdarza się też, że
nie mam ochoty potrząsnąć główną bohaterką. A tu zdecydowanie tej ochoty nie miałam.
Jedną rzeczą, która momentami mnie raziła były dialogi. Może
dlatego, że jestem za stara, może nie do końca nadążałam za tokiem rozumowania
bohaterów, w każdym razie dialogi momentami były sztuczne. Mam świadomość, jak
bardzo nieudolnie to brzmi, ale takie właśnie określenie przychodziło mi
kilkukrotnie do głowy. Mimo to sam styl autorki przypadł mi do gustu. Książkę
czyta się lekko i z dużą przyjemnością.
Nie zapomnijmy też o wydaniu - zarówno tłumaczenie jak i
redakcja jest (jak zwykle w wypadku Wydawnictwa Otwarte) bardzo dobre. Jedyna
moja uwaga to okładka – strasznie brzydka. Bartosz Podkowa, który na pewno
włożył mnóstwo wysiłku w projekt tej okładki, niestety mnie rozczarował.
Dodatkowo nie lubię narzucania wyglądu bohaterów, szczególnie kiedy Ci na
okładce ni jak się mają do opisów poszczególnych postaci w książce. A tu
niestety mamy z tym do czynienia. A już najgorsze jest zestawienie Ally: w połowie buntowniczka a w połowie grzeczna uczennica – okropieństwo! Dla mnie okładkę ratują
wspomniane mundurki oraz ładnie prezentujące się grzbiety. Niestety, kolejne
części nie posiadają ładniejszych okładek.
Autorce gratuluję odwagi podjęcia „wyzwania” i udanego
debiutu. Jestem też pod wrażeniem umieszczenia w podziękowaniach Obsługi
Starbucksa. Bardzo budujące jest docenianie ludzkiej przychylności i umiejętność
podziękowania za jej okazanie. Takie „małe” gesty świadczą według mnie
najlepiej o autorze. J
Sięgając po „Wybranych” należy jednak pamiętać, że jest to
tylko pierwsza część cyklu. Nie należy zatem liczyć na rozwiązanie wszystkich
narastających zagadek i uzyskanie odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
„Wybrani” to początek, wstęp, zarysowanie tła – przynajmniej ja tak to
odbieram.
Na kolejną część czekam z niecierpliwością ( a wypłata
dopiero w przyszłym tygodniu!). Mam nadzieję, że Daugherty mnie nie zawiedzie i
utrzyma poziom.
* Pseudo- recenzji książek Miłoszewskiego nie będzie bo aż
taką grafomanką nie jestem. O jego wartości świadczy Paszport Polityki i
tysiące fanów w całej Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz