poniedziałek, 29 września 2014

Po przeczytaniu 3 (o wydaniach książek)

Każdy pasjonat czytelnictwa powinien być miłośnikiem książek. 
W dowolnej formie. Osobiście preferuję książki tradycyjne, po ebooki sięgam tylko w wyjątkowych przypadkach. I mimo że czytniki są coraz doskonalsze, dokładnie imitują papier, lekko go podświetlają, ale tak żeby nie męczyć oczu, są dużo lżejsze niż książki tradycyjne, można w nich regulować wielkość czcionki etc. a cena ebooka jest bardziej przyjazna, wiem też oczywiście że to kolejny etap "ewolucji", jakoś jestem konserwatywna. Brakuje mi miłego ciężaru, tego prawie mitycznego zapachu druku*, ale i staranności. Przy tworzeniu każdej książki zastanawia mnie wkład pracy. I choć przy ebookach wkład pracy nie jest dużo mniejszy, jakoś wersję papierową doceniam bardziej. Doceniam każdą okładkę, dobór papieru (byle nie kwaśnego!), czcionki, marginesy, układ, interlinie, obwoluty. Wszystko to, co sprawia, że książka którą kupuję trafia właśnie do mnie. Bo choć mówią, że nie należy „oceniać książki po okładce” to wydaje mi się że i tak to robimy. 


*W radiu Afera dzisiaj była mowa o zapachu książek. Autorka audycji (o 8.55) tłumaczyła dlaczego stare książki pachną inaczej niż dzisiejsze. Mówiła o tym, ze z czasem pewne związki chemiczne zawarte w farbie drukarskiej się utleniają i dzięki temu, książki pachną np. migdałami. Jednocześnie papier doskonale zachowuje zapachy – pochłania wilgoć i dym. Tych zapachów (wszyscy, którym wpadł do głowy pomysł przeniesienia książki choćby na krótki czas do piwnicy doskonale o tym wiedzą) bardzo trudno się pozbyć. Na fb była nawet na ten temat dyskusja (oprócz gruntownego wietrzenia poleca się pudełkowanie z odświeżaczami samochodowymi :) ). Kolejnym krokiem nad badaniami zapachu książek ma być stworzenie katalogu zapachów, które pozwalałby na ocenę stanu książki i stworzenie świec/aerozoli, które będą naśladować zapach książki zapewniając podobne doznania czytelnikom ebooków. Szkoda tylko że nie podali źródła tych badań – chętnie zapoznałabym się z nim szerzej.

W tym tygodniu trafiłam  na ciekawy felieton, który przeniósł mnie do fascynujących wywiadów (linki w dalszej części, jest ich więcej i polecam wszystkie).
Z tyłu głowy siedziała mi myśl, że przecież wiem, że wydanie książki to ogrom pracy. Dopiero te wywiady uświadomiły mi jednak jak wielki. I jak ciężko, we współczesnych czasach, kiedy czytelnictwo (teoretycznie) zanika, kiedy tytułów jest multum (a co za tym idzie ciężko się przebić), kiedy koszty produkcji są małe, a cena skończonego produktu jest wysoka i kiedy na rynku dominują megastory narzucające ceny. Podziwiam wydawców, projektantówdrukarzy i dystrybutorów (oraz wszystkich zamieszanych w proces powstawania książek). Doceniam ich pracę. I nie buntuję się, że za książkę trzeba zapłacić tyle i tyle. Szkoda tylko, że większość tej sumy nie trafia ani do nich ani do autora. Moi koledzy studiujący filologię polską (dziękuję Krzysiu) od dłuższego czasu przekonują mnie do zakupu książek bezpośrednio w wydawnictwie i porzucenia megastorów i wielkich sklepów internetowych.  I chociaż przyznaję im rację po raz kolejny zamawiam książkę właśnie w megastorze i przeklinam wrodzone wygodnictwo i pseudopromocje (moja wina, moja wina).

Wracając do wydań książek – są takie, które – przyznaję się bez bicia – kupiłam dla okładki. I nie żałuję. Są też takie książki, w których to co powiedział autor (mimo że ciekawe i sensowne) zostało zniszczone przez wydawcę. Pewnie zresztą pamiętacie dosyć głośną aferę, kiedy blogerka skrytykowała korektę książki, a wydawnictwo groziło pozwem sądowym. Takim autorom szczerze współczuję. Podoba mi się idea blogów zajmujących się recenzowaniem sposobów wydania. Bo chociaż to treść jest najważniejsza, miło jest mieć coś ładnego :)
Lubię też spójne koncepcje. Dużo moich książek stanowi serie. I chciałabym, żeby na półce wyglądały jako takie. Do szału doprowadza mnie, kiedy kupuję książkę w jednym wydaniu, seria jest później wznowiona, a jeszcze później wychodzi ostatni tom serii, ale tylko w nowym wydaniu. Aż mam ochotę krzyczeć (poniżej przykłady).



I moje ulubione wydania.

Na pierwszy ogień – Ania (wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1990). 

Moja mama miała na półce całą serię, którą wyprowadzając się z domu bezczelnie sobie przywłaszczyłam. Akurat tą ze zdjęcia uwielbiam najbardziej – suknie ślubne działają na wyobraźnię J. Cała seria posiada także przepiękne strony tytułowe – nie da się nie zakochać. 

Dużym problemem jest fakt, że są to książki klejone, czyli że z czasem mogą się rozkleić i skończyć w częściach. Podobny problem mam ze wszystkimi publikacjami Państwowego Instytutu Wydawniczego. Kocham te wydania, szczególnie Sienkiewicza (m.in. Potop, PIW, Warszawa 1987) i Przeminęło z Wiatrem, ale rozpadają się w rękach. Moje koleżanki z pracy (Genialne Introligatorki) namawiają mnie do kupna książek szytych. Ale gdzie tu takie znaleźć?? Przy okazji rada dla posiadaczy czworonożnych przyjaciół - stare książki układajcie na wyższych półkach - niektóre skladniki starych klejów mają to do siebie, że pobudzają ślinianki piesków i mogą zostać zjedzone.




Trzecia książka to „Matrioszka Rosja” (wyd. Helion, Polska 2013), , która zauroczyła mnie okładką. Jest kolorowa i harmonijna  i świetnie oddaje ducha książki (którą nota bene gorąco polecam). I samo wydanie – mimo małych literek przejrzysta, czyta się świetnie.



Dalej seria „Kroniki dziedziców”(Galeria Książki, Kraków 2012). Piękne, miękkie okładki. Oprawa, która nie pozwala na łamie grzbietu. Cudo.




„Troje” (Wyd. Akurat, Warszawa 2014). Jako wydawnictwo nietypowe i przyciągające uwagę. Świetna okładka i … ciemne brzegi stron. Bardzo się wyróżnia. (Tak, tak, tą książkę kupiłam dla okładki).

I „last but not least” „Wiersze największej nadziei” (wyd. Unikat, Białystok 2003). Najpiękniejsza książka w mojej biblioteczce. W twardej oprawie, bardzo harmonijna i ogólnie cudowna. Tylko ta złota czcionka na okładce słabo widoczna. Mimo to zachwyca nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz – ma śliczne ilustracje i bardzo czytelny układ.




A wy? Jakie wydania kochacie? I za co?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz