Ostatnio, dzięki uprzejmości mojego kolegi z pracy, miałam okazję
przeczytać nietypową jak dla mnie książkę – „Boginie z Žítkovej” autorstwa Kateřiny Tučkovej. Książka przyciągnęła
mnie nie tylko tematyką, ale przede wszystkim archiwami. Przyznajcie się – kto
z Was nie przeczytałby książki, w której jednym z miejsc akcji jest Wasze
miejsce pracy?? Jestem pewna, że wszyscy archiwiści z Archiwum Państwowego w
Kielcach, Oddziału w Sandomierzu czytali Miłoszewskiego i kiwali głową ze
smutkiem, że TAK PRZECIEŻ NIE JEST, a przy tym cieszyli się, że ktoś o nich napisał. Tak
więc i ja z ciekawością zabrałam się do „Bogiń…”
(i ja też kiwałam później głową…).
Boginie to kobiety mieszkające w Białych Karpatach.
Charakteryzuje je swoista „moc” przekazywana z matki na córkę. Te umiejętności
opierają się na połączeniu wiary w Boga, ziołolecznictwa i znajomości ludzkiej
natury. W powieści poznajemy losy Dory – antropolożki badającej fenomen bogiń i
ich historię. Dora jest jednocześnie osobiście zainteresowana poznaniem ich
przeszłości - jest bowiem ostatnią potomkinią rodu jednych z
najpotężniejszych bogiń. Razem z nią udajemy się do czeskich i polskich archiwów, czytamy utajnione
wcześniej dokumenty i cofamy się aż do wydarzeń z okresu czeskiego komunizmu i
II Wojny Światowej.
Książka jest napisana naprawdę świetnie. I nie dziwi mnie
zupełnie, że zgarnęła kilka nagród a w Czechach jest bestsellerem. Narracja
prowadzona jest w miarę wartko,
fabuła wciąga, wykreowani bohaterowie są bardzo realni. Do tego należy jeszcze
dodać wątki historyczne i próbę rozliczenia się z ciężką i trudną historią. Całość wypada naprawdę dobrze.
Czesi, podobnie jak Polacy mają za sobą trudny okres w
dziejach. I, tak jak my, muszą się z nim w jakiś sposób rozliczyć. Taka forma
wydaje się opcją bardzo dobrą. Mamy tendencję do patrzenia na wydarzenia drugiej
połowy XX wieku jakbyśmy byli jedynymi pokrzywdzonymi Jałty. Ta książka
przypomina, że tak nie jest. Pokazuje też, że z historią nie trzeba rozliczać
się obrzucając się błotem w mediach, ale że można to zrobić z większą klasą.
Nie jest to jednak książka dla każdego. Autorka, w ramach „uwiarygodniania”
tekstu „przytacza” dokumenty (niestety w
większości wymyślone). Z jednej strony poznajemy historię Bogiń tak jak główna
bohaterka, zapoznajemy się z tymi samymi materiałami i mamy możliwość
wyciągania własnych wniosków. Z drugiej strony większość ludzi nie szuka w
powieściach dokumentów, które może samodzielnie zanalizować. Te dokumenty stanowią
zarówno mocną jak i słabą stronę całości – tworzą fabułę i zwalniają akcję.
Z zawodowego punktu widzenia denerwuje mnie, że ktoś „wymyśla”
sobie zawartość materiałów archiwalnych i przekręca zupełnie fakty (Kartoteka procesów o czary – brzmi faktycznie fajnie, ale jeśli chodzi o
zawartość to szału nie ma, a już na pewno nie ma tam „kartonów” akt dotyczących
jednej osoby). Ale to w końcu powieść a nie praca naukowa.
Najbardziej urzekło mnie to, jak autorka zbudowała atmosferę
powieści. Jej opisy pojedynczych, ubogich chat, tradycji i ludzkiej samotności
potrafią naprawdę głęboko poruszyć. Ciche archiwa i tajne dokumenty sprawiają,
że tajemnice przestają być zapomniane. I w tym wszystkim splata się magia i
historia, wiara i rzeczywistość.
Dodatkowe słowa uznania należą się Wydawnictwu Afera, które
przygotowało polskie wydanie. Nie wiem co jest lepsze – okładka (jedna z
ciekawszych jakie ostatnio wpadły mi w ręce) czy tłumaczenie. To w jaki sposób
przełożono dialogi mieszkańców Žítkovej spodobało mi się chyba najbardziej i
najbardziej pozwoliło wczuć się w atmosferę zapomnianej przez ludzi wsi.
„Boginie z Žítkovej”
to książka specyficzna, ale naprawdę bardzo dobra. Potrafi oderwać czytelnika
od codziennych spraw i przenieść w świat magii i historii. I robi to z dużym
wyczuciem i talentem. I mimo kilku strasznych bzdur jakie się w książce
pojawiają (których nikt po za zawodowymi archiwistami na pewno nie wyłapie J) jest naprawdę
dobra.
Książka niestety nie w moich klimatach, za to okładka... PRZEPIĘKNA!
OdpowiedzUsuńWydawnictwo naprawdę się postarało! :)
UsuńKsiążka zbytnio mnie nie interesuje, jednak zgadzam się z poprzedniczką, okładka jest prześliczna. Mów tak wiele, a zarazem tak niewiele...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! :)