poniedziałek, 17 listopada 2014

W środowisku huczy.

W środowisku czytelniczym huczy od kilku dni w związku z głośnym sporem między pisarzem Konradem T. Lewandowskim a blogerką-recenzentką. Ze sporu wynikła bardzo rozbudowana dyskusja dotycząca merytorycznego poziomu blogów książkowych i kultury wypowiedzi. Czy jest to tylko zagranie medialne, czy (jak sugerują facebookowi fani Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki) standardowe zachowania autora na krytykę nie mnie osądzać. Ale jako początkująca blogerka chciałabym odnieść się do zarzutu braku kompetencji jaki ponoć nas, blogerów książkowych, cechuje.

Zacznijmy od tego, że blogerem może być każdy. Założenie bloga trwa 5 minut i gotowe - swoje pierwsze wprawki pisarskie możesz wrzucić w obieg. Uważam jednak, że bardzo złym pomysłem jest wrzucanie wszystkich blogów do jednego worka. Są blogi bardzo amatorskie (jak mój) i są blogi fachowe (m.in. blog Jarosława Czechowicza). Gdzieś pomiędzy jest też cały szereg blogów, mających wielu fanów i współpracujących z wydawnictwami i autorami. Wydaje mi się, że żadne szanujące się wydawnictwo ani tym bardziej żaden szanujący się autor nie przysłałby książki do recenzji grafomanom - z szacunku do siebie i do swojej pracy. Z drugiej strony wydaje mi się też, że najcenniejszą opinia jest opinia czytelnika; prosty odzew - podoba mi się lub nie. Bo w tym wszystkim chyba o to chodzi. Literatem nie jestem, książek nie piszę, ale jeśli nie chodzi o gust czytelnika, tylko o SZTUKĘ to po co przejmować się krytyką?

Inna rzecz, że blogów amatorskich, które mają wysokie ambicje jest zbyt wiele. Tu polecam dwa teksty opublikowane na blogu Wydawnictwa Jaguar: pierwszy dotyczy kompetencji blogera (4 akapit od góry), drugi nawiązywania współpracy z wydawnictwami.

Jestem grafomanką. Nie ukończyłam filologii polskiej, nigdy nie pisałam prawdziwych recenzji. Bloga założyłam, bo mnie do tego namawiano. Jak pisałam w pierwszym poście, forma ta ma na celu podzielenie się przemyśleniami po przeczytaniu książek. Zamieszczam tu refleksje (bardzo subiektywne), nie aspiruję do miana krytyka czy specjalisty w danym temacie. Jeżeli używam słowa "recenzja" to bardziej jako skrótu myślowego. Jest mi zawsze przyjemnie, kiedy ktoś przeczyta moje przemyślenia, tym bardziej jeśli je skomentuje. (Szczególnie miłe jest, kiedy autor książki, którą czytałaś/czytałeś odezwie się i doceni Twoją chęć pokazania jego książki szerszemu gronu, doceni wysiłek (mniejszy lub większy) jaki w pisanie posta włożyłeś). Wydaje mi się, że część blogerów (bo to przecież nie same dziewczęta) ma podobne podejście. I chyba trzeba zacząć rozróżniać też blogi recenzenckie od blogów książkowych.

Na zakończenie jedna uwaga: krytyka powinna być konstruktywna; refleksje są czysto subiektywne, a przecież są gusta i guściki i o nich się nie dyskutuje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz